green grass of tunnel


Znacie te momenty, kiedy coś robicie i zawsze jesteście zadowoleni z rezultatów? Mhm... ja też nie. Robiąc biżuterię dowiedziałam się o sobie kilku rzeczy. Dowiedziałam się na ten przykład, że jestem perfekcjonistką. Nie zrozumcie mnie źle, w szafie mam większy bałagan niż w torebce (tak, to jest możliwe) a mój dom nijak ma się do idealnie poukładanego świata z czasopism. Ale kiedy już robię coś na czym bardzo mi zależy - nie umiem odpuścić. Dotarło to do mnie w pewien niedzielny poranek, kiedy okazało się, że robiona poprzedniego wieczoru bransoletka naprawdę nie spełnia moich oczekiwań, a wręcz jest jakimś twórczym nieporozumieniem. I niby mogłabym odpuścić, stwierdzić, że w 50% jest dobrze i przecież tyko twórcy obsesyjnie upatrują niedociągnięć w swoich pracach. Ale nie. Musiałam zrobić z bransoletką porządek. Oznaczało to między innymi, że będę musiała szyć w tempie ekspresowym i że spóźnię się na umówiony urodzinowy obiad, na którym bransoletka miała być sprezentowana. W końcu jednak jak w hollywoodzkiej historii wszystko skończyło się dobrze, a radości i pysznemu jedzeniu nie było końca.

----

Do you know those moments when you do something and at the end you're always happy with the final result? Yeah... me neither. Since I started working on soutache jewelry I got to know few things about myself. For example, recently discovered that I'm a perfectionist. Just don't get me wrong, I have bigger mess in my wardrobe than in my hand bag (yes, that's possible) and my house certainly does not look like those perfect houses from magazines. But when I do something that I really care about - I can't let go. Yesterday when I woke up, I took a glance at the bracelet I was making the night before and I was devastated. The bracelet I was making with such dedication was just plain ugly. I know I'm exagerating, but there were parts of the bracelet that were unacceptable. So I started working on new parts, knowing that this will make me late to the dinner party (the bracelet was a gift for the hostess). Finaly, like in every good hollywood story, everything ended well, with lots of joy, laughter and good food (of course).








0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Meet The Author

Behind agtesa soutache stands Agata that creates soutache jewelry. I was born in the '80. In the '90 I decided that I will become famous artist (any field). Then I wanted to be tank driver, globetrotter, photographer. Time passes by and plans change, but there's one thing that stayed with me ever since I can remember - the need of creating. Now I create soutache jewelry and I'm absolutely in love with it. It must have something to do with the other thing that never changed - my love for beautiful jewelry.
--------
Za agtesa soutache kryje się Agata, która tworzy sutasz. Urodziłam się w latach '80. W latach '90 postanowiłam zostać sławną artystką (w dowolnej dziedzinie). Potem chciałam być jeszcze czołgistą, obieżyświatem, fotografem. Plany zmieniają się z czasem, ale jedna rzecz pozostała odkąd pamiętam - potrzeba tworzenia. Dzisiaj robię sutasz i jestem w tym absolutnie zakochana. Zapewne za sprawą tej drugiej rzeczy, która się u mnie nie zmienia - miłości do świecidełek i oryginalnej biżuterii.